Ostatni portret wielkiego poety i kogutki z talerza


Dzieła znanych artystów, ekspozycja lokalnej, ale światowej sławy porcelany, ciepłe wnętrze i kącik artystyczny dla dzieci- to dopiero pierwsza część muzeum znajdującego się w parku Howarda w Llanelli. 2 grudnia udostępniono zwiedzającym parter budynku, a już na wiosnę będziemy mogli cieszyć się zasobami całego muzeum.

Jest sklepik i automat z kawą, a wstęp jest bezpłatny. Wystarczy wejść, uśmiechnąć się i można zagłębić się w skarby lokalnej historii. Pierwszą część odrestaurowanego budynku otwarto dla zwiedzających 2 grudnia 2023 roku. Muzeum można odwiedzać od czwartku do niedzieli, w godzinach od 10.00 do 15.30. Jak zapewniają organizatorzy w okresie wiosenno-letnim czas otwarcia ma zostać wydłużony.

Muzeum jest małe i przytulne. Emanuje spokojem i historyczną atmosferą. – Brakowało nam tego miejsca. Jest przytulnie i cicho, muzeum jest atrakcyjne dla dzieci i dorosłych. Zdziwiłem się, że mamy tu tak wspaniałą kolekcję obrazów. Wiele z nich zrobiło na mnie duże wrażenie. Moi synowie dobrze się tu czują. Na pewno będziemy odwiedzać to miejsce regularnie. -mówi pan Wojciech, który spędził z dziećmi w muzeum niedzielne popołudnie.

Magiczne kogutki z talerza

Pierwsza muzealna sala poświęcona jest ceramice wytwarzanej w Llanelli w latach 1839 – 1922. Na
kilku tablicach wraz ze zdjęciami opisana jest historia zakładów z Llanelli. Dowiemy się jak powstała fabryka i że jej właścicielem był William Chambers.

Możemy popodziwiać sztukę użytkową, która ozdabiała stoły w wielu walijskich domach. Jednym z najbardziej rozpoznawalnych motywów ceramiki z Llanelli jest kolorowy kogutek wymyślony przez Sarę Roberts, znaną twórczynię ludową. Mówiono na nią „Ciocia Sal” i twierdzono, że ceramikę i jej ozdabianie ma we krwi. Mówi się, że zebrane razem i postawione na walijskim kredensie kogutki robią niesamowite, wręcz magiczne wrażenie. Sarah pracowała w zakładach w Llanelli przez ponad czterdzieści lat. Była wnuczką Williama Robertsa, zmarłego w 1845 roku, który był jednym z ceramików, którzy przeprowadzili się do Llanelli ze Staffordshire, gdy William Chambers otworzył zakłady w 1839 roku.

Historia jednego portretu


W trzy popołudnia namalowano cztery jego portrety. Dylan Thomas był blady, cierpiał na poważne problemy z oddychaniem, za dużo pił i palił. Według autora portretów, poeta wyglądał bardzo niezdrowo. Zmarł w dwa miesiące później, w Nowym Jorku.

Portret Dylana Thomasa pędzla Gordona Stuarta od momentu powstania w 1953 roku, wystawiany był jedynie dwa razy. W 1954 podczas festiwalu Eisteddfod i sześćdziesiąt lat później w domu rodzinnym Dylana Thomasa w Swansea. Dziś my mamy możliwość zobaczyć ostatni portret wielkiego, walijskiego poety, który napisał „Nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy” w muzeum w Llanelli.

Z obrazu emanuje smutek i ciężkość, ciemna, szara kolorystyka zdaje się zwiastować śmierć Thomasa. Dylan Thomas już nigdy nie powróci do Laugharne, do swojego domku nad morzem, w którym pisał i w którym namalowano jego ostatni portret.

Obraz był wystawiony na licytacje dwukrotnie. W 2015 roku po śmieci Gordona Stuarta za piętnaście tysięcy funtów obraz wylicytowało Carmarthenshire Council. Trzy inne portrety namalowane przez Stuarta zakupione zostały przez Uniwersytet Stanowy Nowego Jorku w Buffalo i przez National Portrait Gallery in London.

 

Malarska uczta


Oprócz portretu Thomasa sala jest wypełniona sztuką po brzegi. Atmosferę wzmacniają porozstawiane przy oknach sztalugi i stolik artystyczny dla dzieci. Każdy może chwycić za ołówek i narysować to co widzi przed sobą. Myślę, że samo przebywanie wśród dzieł sztuki pobudzi nas do postawienia na papierze choćby jednej, własnej kreski.

W zbiorach muzeum znajdziemy martwe natury pędzle Evana Watkinsa i Darricia Edwarda Henryego Pratta, pejzaże z Llanelli namalowane przez Dianę Roberts i Charlesa Williama Mansella Lewisa, który był założycielem i prezesem Llanelli School of Art. Znajdziemy tu marynistyczne motywy autorstwa Henryego Hollanda czy Gordona Stewarta. Możemy zatrzymać się nad tajemniczymi i romantycznymi pejzażami namalowanymi przez urodzonego w Llanelli Jamesa Dicksona Innesa oraz przez pochodzącego z Pembrokshire Augustusa Johna.
Największy zachwyt wzbudziły we mnie modernistyczne i ekspresjonistyczne portrety. Cała ściana galerii wypełniona jest twarzami patrzącymi wprost na nas, tajemniczymi i melancholijnymi.

Muzeum to zdecydowanie miejsce zachwycające, pozwalające poczuć atmosferę minionych czasów ścierającą się ze współczesnością. Jest to miejsce, do którego ja będę wielokrotnie wracać, co polecam również wam.

Paulina Czubatka

Foto. Paulina Czubatka

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Bóg się rodzi" Koncert kolęd w Llanelli

Przeczytał „Go Home Polish” i poszedł - wystawa Michała Iwanowskiego w Muzeum Narodowym w Cardiff

Cykl „Wszystkie formy literackie”: Supernadwrażliwość, czyli muzyka i poezja Mariusza Sobańskiego