Tratwą ku wolności – niezwykła historia Jerzego Henryka Dąbrowskiego
Cykl Wszystkie Formy Literackie
Miał trzynaście lat, gdy wybuchła II wojna światowa, a czternaście, gdy Rosjanie wywieźli go wraz z bratem i ojcem na Syberię. Kiedy miał piętnaście lat, zmarł jego ojciec. Jerzy i jego starszy brat Stanisław uciekli z obozu pracy na Syberii na własnoręcznie zbudowanej tratwie. Podróżowali przez wiele krajów Azji Środkowej i ostatecznie osiedlili się spokojnie w Wielkiej Brytanii. Jerzy Dąbrowski po raz pierwszy spisał swoje wspomnienia w wieku 68 lat. Rękopisy przekazał czwórce swoich dzieci. Jego córka, Linda Gallagher, postanowiła dokończyć i opublikować historię swojego ojca. Efektem ich pracy jest książka „Log Rafts to Freedom”, która ukazała się w maju tego roku.
„Moim
dzieciom i wnukom, aby mogły dowiedzieć się czegoś więcej o swoich polskich
korzeniach” – od takiej dedykacji Lindy, zaczyna się
książka z zebranymi wspomnieniami jej ojca. Linda uzupełniła rękopis,
zredagowała i wnikliwie przestudiowała tło historyczne towarzyszące opowieści.
W książce znajdziemy starannie wybrane przez nią zdjęcia. Okładkę na podstawie
rysunków dziadka wykonała wnuczka Jerzego – Sarah Clarke. Z Lindą
Gallagher rozmawia Paulina Czubatka.
Paulina
Czubatka: -Skąd pomysł na zebranie i wydanie wspomnień twojego
ojca? Jakim był człowiekiem i jak go wspominasz?
Linda
Gallagher: - Mój ojciec nigdy nie opowiedział nam nic o tym
czego doświadczył podczas II Wojny Światowej. Wszystkie informacje jakie otrzymywaliśmy
były bardzo ogólnikowe i myślę, że były to dla niego zbyt traumatyczne
doświadczenia. Dopiero w wieku 68 lat spisał to co przeżył i ofiarował mi i mojemu rodzeństwu rękopis. Tamtego dnia po raz pierwszy poznaliśmy jego
wyjątkową historię.
Wtedy zmieniła się też moja relacja z tatą. Nie chcę żebym była źle zrozumiana, zawsze czułam więź z ojcem, ale wtedy coś się zmieniło. Wiem, że zrzucił z siebie ten ciężar, to wszystko co się w nim gotowało i po spisaniu wspomnień mógł odetchnąć z ulgą. Wiem, że bardzo chciał wydać te wspomnienia w formie książki, nawiązał współprace z wydawnictwem vanity, ale cały proces przerwany został przez pandemię. Później stan jego zdrowia się pogorszył, mój ojciec zmarł w 2018 roku, w wieku 92 lat.
Po
jego śmierci długo nie wiedziałam co zrobić z jego rękopisem i zaczęłam go
powoli poprawiać. W czasie pandemii zaczęłam szukać różnych informacji,
poszerzałam swoją wiedzę na temat historii Polski z okresu II Wojny Światowej.
Poprawiałam jego książkę skupiając się na gramatyce. Było tam dużo
specyficznych zwrotów, anegdot i żartów niekoniecznie zrozumiałych w języku
angielskim. Przetłumaczyłam też kilka wierszy mojego ojca, które znajdują się w
książce. Muszę przyznać, że była to ciężka praca, która przyniosła mi
jednocześnie wiele radości. Dzięki temu dowiedziałam się wiele o sobie i o moich
korzeniach. Mój ojciec był dość skryty, ale był dobrym człowiekiem, nieco
szorstkim, co wynikało z jego przeszłości. Chciałabym, aby ta książka pozwoliła
moim dzieciom i wnukom odkryć w sobie i zrozumieć polski pierwiastek.
PC.-
Czy dla ciebie posiadanie polskich korzeni jest ważne?
Następnym
razem odbyłam podróż z moim mężem i poznaliśmy część rodziny z Polski. Staramy
się tam jeździć co jakiś czas. Wiem, że polskie korzenie są bardzo istotne dla
mojej córki, która wykonała okładkę do książki.
Ciężko
opisać to uczucie słowami. Często słyszę, że mam polską twarz, że widać po mnie
to, że jestem Polką i jestem z tego bardzo dumna. W mojej książce narracja
mojego ojca i moja przeplatają się. On ciągnie narrację w swój sposób, a ja
uzupełniam to o historyczne czy techniczne dane. Są na przykład rysunki chaty,
w której mieszkał mój ojciec, gdy był na Syberii czy tratwy, którą uciekli wraz
z jego bratem Stanisławem.
PC.
- To właśnie na podstawie rysunków twojego ojca Sarah zaprojektowała okładkę. Muszę przyznać, że piękną, przyciągającą wzrok i zachęcającą do zajrzenia do
książki. Tytuł też się zmienił. Czemu nie pozostałaś przy pierwotnej wersji?
LG.
- Pierwsza wersja brzmiała „This and That. Siberria Too!” (tłum. „To i Tamto.
Syberia Też”). Tytuł wymyślił mój ojciec, jednak wydawało mi się, że nie oddaje
charakteru książki. Zarówno mi jak i mojej córce bardzo zależało na tym, aby książką
zainteresowało się jak najwięcej osób. Zmieniłyśmy tytuł i przeredagowałyśmy
blurba na bardziej chwytliwego. Okładka jest bardzo podobna do pierwowzoru.
Zawiera elementy kilku rysunków mojego ojca z czasów, gdy przebywał na Syberii.
PC.
- Fascynujące są zdjęcia zawarte w książce. Możemy zobaczyć fotografie twojego
ojca i waszej rodziny. Muszę przyznać, że mnie rozczulają.
Jak wyglądało życie twojego taty po zakończeniu wojny?
LG.
- Mój ojciec zaczął studiować architekturę w Polish School of Architecture,
która była częścią Polish University College in London. Był świetnym
architektem! Ożenił się z moją mamą - Gwen. Urodziło im się czworo dzieci: ja,
moja siostra i moi bracia. Dużo się przeprowadzaliśmy. Ja byłam dość nieśmiałą osobą,
więc te częste przeprowadzki nie pomagały. Z dzieciństwa pamiętam polskie smaki:
kabanosy, które mój tata kupował w polskich sklepach – już takich nie ma.
Cukierki Gołapki - krówki i ciastka Katarzynki. Nasze życie było zwyczajne,
choć zawsze czuło się to piętno wojny odciśnięte na życiu naszego taty i naszej
rodziny, nawet jeśli się o tym nie mówiło.
PC.
- Lindo, dziękuję za rozmowę i życzę sukcesu książki. Myślę, że historia Jerzego
Henryka Dąbrowskiego jest fascynująca i znajdzie wielu czytelników, zarówno
wśród Polaków jak i Brytyjczyków.
LG.
- Również dziękuję z rozmowę.
Książka
Lindy Gallagher i Jerzego Henryka Dąbrowskiego to też nasza, polska historia. Pozwoli
łatwiej zrozumieć to przez co przeszliśmy w czasie drugiej wojny światowej. Jej
dużym atutem jest to, że napisana jest w języku angielskim, co pozwala nam na
pokazanie nas Polaków Brytyjczykom w ich języku.
Do
mnie osobiście trafił jeden cytat, którym Jerzy opowiada o tym jak się czuł,
gdy trafił do wielkiej Brytanii: „There was so much to learn in Britan. Guy Faweks night, fireworks and burning a „guy” were completely
outside my understanding! Street fairs were also new to me – I wasn’t interested
in buying any unnecessary second-hand ‘junk,’ but I did have a go at the
shooting range. I noticed that, at first, all my bullets landed too far to the
left and too low, so I adjusted where I aimed, ignoring all the bullseyes, and
suddenly found, to the cheers of the onlookers and the disappointment of the stall
holder, that I was winning a prize with every shot!”
(tłum.) "W Wielkiej Brytanii było tak wiele do nauczenia się. Noc Guya Faweksa,
fajerwerki i spalenie „faceta” zupełnie nie mieściły mi się w głowie! Festyny
też były dla mnie nowością – nie interesowało mnie kupowanie niepotrzebnych
„śmieci” z drugiej ręki, poszedłem jednak na strzelnicę. Zauważyłem, że na
początku wszystkie moje pociski trafiały zbyt daleko w lewo i zbyt nisko, więc
poprawiłem cel, ignorując wszystkie tarcze i nagle, ku okrzykom gapiów i
rozczarowaniu właściciela straganu, okazało się, że wygrywałem nagrodę przy
każdym strzale!”
Książkę
„Log
rafts to freedom” można zakupić na platformie Amazon.
Komentarze
Prześlij komentarz