Cykl "Wszystkie formy literackie": Rozmowa z Wojciechem Czubatką - Do moich drzewnych braci


Słowiańska dusza i mnóstwo odwołań do przyrody. Miłość do drzew i tęsknota. Wszechobecne poczucie przemijania i motyw śmierci – tak w skrócie możemy opisać poezję Wojciecha Czubatki, który niedawno zadebiutował wydając swoje wiersze w Antologii Wierszy Słowiańskich „Wellańskie Bajania”. Jego poezja jest przesycona miłością do przedchrześcijańskiej słowiańszczyzny i przyrody. Z Wojciechem rozmawia Paulina Czubatka.

 

PC.: - Niedawno ukazała się Antologia Wierszy Słowiańskich „Wellańskie Bajania”, w której możemy znaleźć jedenaście twoich wierszy. Czemu zdecydowałeś się by debiutować w antologii, a nie na przykład wydając tomik?

 

WC.: - Chyba dlatego żeby sobie coś udowodnić. Sprawdzić się i to, czy to co piszę jest dobre. Uważam, że tomik mógłbym wydać w każdej chwili. Mnie to jednak nie satysfakcjonuje.
W sumie to do tej pory nie wiele zastanawiałem się nad jakimkolwiek debiutem. Wcześniej przez parę lat udostępniałem swoją poezję na swoim blogu
„Zadzierając nosa”. W przestrzeni internetowej moja poezja spotkała się z ciepłym przyjęciem. Do wyjścia z moja twórczością na zewnątrz zainspirowała mnie moja żona, która namówiła mnie do zgłoszenia się do naboru do antologii.

 

PC. - A dlaczego poezja słowiańska? Czy jest to temat bliski tobie i twojej twórczości?

 

WC. - Bardzo bliski, w moim kręgu zainteresowań zawsze słowiańszczyzna zajmowała szczególne miejsce. Wynika to z mojego zamiłowania do historii i przyrody, literatury.

Miałem w swoich notatkach kilka wierszy o tematyce słowiańskiej, więc zgłoszenie się wymagało ode mnie jedynie ich wysłania. Byłem bardzo zaskoczony, gdy wydawczyni odezwała się po paru dniach prosząc o więcej. Musiałem zebrać się w sobie i w efekcie mamy jedenaście utworów.

Muszę jednak przyznać, że w na etapie końcowym spodziewałem się czegoś innego. Finalnie otrzymaliśmy „Wellańskie Bajania”, które jednoznacznie odnoszą się do klimatów turbo słowiańskich, a mi do nich daleko.

Dla mnie słowiańszczyzna to nasza kultura przedchrześcijańska, tak samo jak celtycka czy germańska. Nie znoszę całego tego mówienia o Wielkiej Lechii. Moje słowiańskość wypływa bardziej od epoki poetów romantyzmu niż oszołomskich, pseudonaukowych głosicieli. Mnie w słowiańszczyźnie ujmuje miłość do przyrody i jej pierwotność, korzenność nie wizja tego, że byliśmy wielkim mocarstwem. Nie do końca więc pasuje mi nastrój w jakim została wydana ta książka, bo nie mogę się z jej przesłaniem do końca identyfikować.

Poza tym słowiańskość to połączenie z naturą. Miłość do drzew i wędrówki. Legendy, które można opowiadać przy ognisku. Róg wypełniony miodem pitnym i szacunek do przodków.

 

PC. - Czyli wszystko co najprzyjemniejsze. Musisz jednak przyznać, że najbardziej obecnym wątkiem w twojej twórczości – szczególnie w wierszach zamieszczonych w antologii – jest śmierć i przemijanie. Czemu? Czy to znaczy, że ten właśnie temat najbardziej cię pochłania?

 

WC. - Nie wiem, czy to jest wynik zbyt częstego myślenia o śmierci, ale myślę, że śmierć towarzyszy każdemu z nas i jest czymś bardzo naturalnym. Dla mnie starzenie się, przemijanie i odchodzenie nie są tematem tabu. Nie boję się tego.

W swoich wierszach - nazwijmy je już „słowiańskimi”- oswajam wątek śmierci w inny sposób. Przywracam do życia pogańskie umieranie i obrzędy. Odchodzenie ubieram w naturę, wiatr i świt. W coś co moim zdaniem najbardziej kojarzy się ze spokojną śmiercią, w pogodzeniu z siłami natury i przyrodą. Wiem, że może to brzmieć infantylnie, ale tak jest. Te ostatnie momenty życia są bardzo ulotne i trudne do zdefiniowania.

W podejściu do śmierci mam w sobie coś co pobrzmiewa w mitologii germańskiej, mianowicie poczucie nieuchronności i pogodzenie się z tym co nas czeka. Tak jak drzewa, które padają w lesie ze starości.

 

PC. - Skąd ta miłość do przyrody? Odwołania do drzew i starych bogów? Czyja twórczość lub co inspiruje cię do takiego pisania?

 

WC. - Od dziecka jestem bardzo mocno związany z naturą i przyrodą. Całymi dniami włóczyłem się po kiernoskich łąkach z moimi psami. Całe dnie spacerowałam po iłowskich lasach. Kryłem się prze światem i odkrywałem swoje połączenie z naturą. Zawsze bardziej lubiłem towarzystwo drzew niż ludzi i szum wiatru w ich koronach od zgiełku miasta.

Moim ukochanym pisarzem jest mistrz J.R.R. Tolkien. Nie wiem, czy on umocnił we mnie miłość do przyrody czy po prostu idealnie wpisał się w to co już było w mojej duszy. Lubię literaturę fantasy i muzykę metalową, hardrockową. Wędrówki z moją rodziną po walijskich górach pobudzają moją wyobraźnię. Myślę, że to wszystko razem inspiruje mnie do pisania. Nie szukam konkretnych rzeczy, ale nie jest też tak, że napisanie wiersza to jak pstryknięcie palcami.

Na pewno duży wpływ na moją twórczość mają moi ulubieni poeci, czyli Mickiewicz, Słowacki i Norwid, oczywiście Tuwim, Bursa, Urszula Kozioł czy Villon. Bliska jest mi też twórczości poetów takich jak Sergiusz Jesienin, Marina Cwietajewa czy Aleksander Błok. Myślę, że można ich wpływy odnaleźć w moich wierszach.

 

PC. - Piszesz pięknym, a jednocześnie prostym językiem. Mam wrażenie, że twoje wiersze są pisane dla każdego, nie silisz się na górnolotne słownictwo i skomplikowane formy retoryczne.

 

WC. - Myślę, że tak. Wiele osób, które miały już antologie w ręku, mówiło mi później, że moje wiersze do nich trafiły, bo są napisane prostym językiem, a jednocześnie czuć, że pisane są z głębi serca i w głąb duszy trafiają. Co jest dla mnie przeogromnym komplementem i sprawia mi ogromną radość. Dla mnie oznacza to, że moja poezja jest uniwersalna i spełnia podstawowe założenie poezji w ogóle.

Kiedyś, jeszcze na studiach zebrałem swoje wiersze i postanowiłem pokazać je mojemu profesorowi Ziemowitowi Skibińskiemu - wybitnemu wykładowcy, poecie, krytykowi literackiemu, eseiście. Profesor przeczytał moje utwory i powiedział mi coś co zapamiętałem sobie na całe życie „Świetnie pan odnowił ten język potoczny, jest to bardzo dobre.  Ja bym się jednak jeszcze wstrzymał z drukiem, bo druk psuje”. Posłuchałem jego rady, wstrzymałem się i pozostaje mi mieć nadzieję, że druk nie popsuł mojej twórczości, ale to już chciałbym zostawić do oceny czytelnikom.

 

PC. - A czy masz jakieś poetyckie, prozatorskie plany na przyszłość?

 

WC. - Myślę nad wydaniem własnego tomiku. Wysyłam swoje zgłoszenia na konkursy poetyckie, zgłosiłem się do kolejnej antologii. Plany prozatorskie? Nie wiem, kiedyś pisałem, być może do tego wrócę. Na razie skupiam się jednak na poezji. A że poetą się nie jest tylko poeta się bywa, to nie chcę sobie niczego narzucać.

 

PC. - Gratulujemy debiutu i mamy nadzieję, że wkrótce usłyszymy o kolejnych twoich sukcesach literackich. Dziękuje za rozmowę.


Ostatnie egzemplarze antologii oraz e-booka można zakupić u autora.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Bóg się rodzi" Koncert kolęd w Llanelli

Przeczytał „Go Home Polish” i poszedł - wystawa Michała Iwanowskiego w Muzeum Narodowym w Cardiff

Cykl „Wszystkie formy literackie”: Supernadwrażliwość, czyli muzyka i poezja Mariusza Sobańskiego